Las, bagna, torfowiska, jezioro, tunele, ściany i ruiny, liny do wspinania, kajaki, podbiegi (niektóre pod tak dużym kątem, że trzeba było włączyć napęd na cztery łapy), zbiegi, równoważnie, ścianki wspinaczkowe, pływające przeszkody na jeziorze, labirynt pod prądem, zasieki, żywa przeszkoda czyli trener Paweł Derlacz i jego zawodnicy MMA z olsztyńskiego Arrachionu, a także strzelanie z łuku, rzut oszczepem do celu, pyszny posiłek w postaci pieczonej szarańczy, przewracanie opon, ciągnięcie opon za sobą, przenoszenie drewnianych bali i betonowych kostek to tylko nieliczne przykłady tego co czekało zawodników na trasie, bo przeszkód było ponad 60. Żadna z nich nie była w stanie zatrzymać Goryli, co więcej jako jedni z nielicznych zdobyli "Lodową górę" na jeziorze. Szarańcza smakowała wyśmienicie. Przeszkody wymagające siły, szybkości, skoczności, a także bieg nie sprawiły nam trudności. Troszkę gorzej wypadliśmy na łuku i oszczepie, za braki w tych umiejętnościach musieliśmy poddać się karze (30 burpees). Bieg był naprawdę morderczy i ukończenie go dało dużą satysfakcję. "Zrobiliśmy to" - te słowa na mecie brzmią wspaniale. Teraz czas szukać nowego wyzwania, a w Olsztynie na Speed Cross Race widzimy się za rok.
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.