8 września grupa zamieściła w serwisie YouTube film - "Abduction". Z okazji kolejnej premiery zadaliśmy kilka pytań współzałożycielowi grupy, Adrianowi Jaszczakowi.
OPI: Dawno nie słyszeliśmy nic o ostrowskiej grupie filmowej. Dlaczego zrobiliście sobie tak długą przerwę?
Adrian Jaszczak: Na początku myśleliśmy, że po ukończeniu szkoły średniej, mając już ponad 18 lat, wszystko stanie się prostsze. Nagle jednak okazało się, że ktoś przeprowadza się na studia kilkaset kilometrów dalej, ktoś inny w ogóle wyjeżdża za granicę do pracy i wspólne spotkanie w pełnej ekipie stało się nie lada wyzwaniem, nie mówiąc już o nagrywaniu filmów. Dlatego musieliśmy zaangażować nowych ludzi, którzy będą w stanie coś wnieść do naszego projektu. Dodatkowo pojawiły się też różne inne kwestie, takie jak chociażby skompletowanie kilku mundurów wojskowych, które prezentowałyby jakiś poziom, oraz dobrze wyglądających replik karabinów. Postawiliśmy sobie za cel, żeby nie nagrywać tego filmu na szybko, w pośpiechu, ale na spokojnie postarać się wszystko zorganizować tak, żeby ostateczny efekt nie schodził poniżej pewnego poziomu minimum. Nie da się ukryć, że upłynęło dużo czasu, ale jednak nie robimy tego profesjonalnie i choć bardzo byśmy chcieli, to nie możemy po prostu rzucić wszystkiego i iść nagrywać.
Wasza najnowsza produkcja nosi tytuł "Abduction". O czym opowiada ten film?
"Abduction" to krótkometrażowy film akcji poruszający problem fanatyzmu religijnego. Całość rozgrywa się w niedalekiej przyszłości i dotyczy dziennikarza, który poprzez prześmiewczy artykuł w tygodniku wydaje na siebie wyrok śmierci ze strony ekstremistów, uważających, że obraził on ich wiarę. Dochodzi do porwania go, a następnie próby odbicia ze strefy no-go przez wojsko.
Skąd się wziął pomysł na "Abduction"?
Po premierze "The Illuminati" od razu zapowiedzieliśmy, że kolejną naszą produkcją będzie film krótkometrażowy - to było pewne, pozostawała tylko kwestia tematyki. Postawiliśmy sobie przede wszystkim dwa cele: po pierwsze ma być dużo akcji, a po drugie musimy nadać temu sensowne przesłanie. Nie chcieliśmy iść drogą często stosowaną w tego typu krótkich filmach i robić "akcję dla akcji", kompletnie nielogiczną i oderwaną od rzeczywistości, ale jednak poruszyć jakiś problem. Po tym, co się w ostatnich latach w Europie wydarzyło, po wszystkich zamachach ze strony ekstremistów islamskich, mordowaniu niewinnych ludzi w imię wiary, powstawaniu na Zachodzie stref no-go i beztroskim oświadczaniu rządów państw, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa własnym obywatelom, doszliśmy do wniosku, że warto w końcu w jakimś filmie powiedzieć wprost: fanatyzm religijny jest zagrożeniem i należy z nim walczyć. Nie mieliśmy sponsorów, robiliśmy to za własne pieniądze, więc nikt nam nie był w stanie narzucić poprawności politycznej. To jest w kinie niezależnym piękne.
Jak wyglądał proces kręcenia filmu?
Przyznam, że miałem pewne obawy, jak to wszystko będzie wyglądało, bo w końcu zaangażowaliśmy wielu nowych ludzi, którzy nigdy wcześniej z nami nie współpracowali i nie wiedziałem, czy po pierwszym dniu zdjęciowym nie powiedzą: "To jednak nie dla mnie" i nie zakończymy na tym prac. Moje obawy okazały się jednak całkowicie bezpodstawne. Nagrywanie zajęło nam osiem dni zdjęciowych, z czego główną akcję z wojskiem nagrywaliśmy przez sześć. Od samego początku na planie panowała niesamowicie pozytywna atmosfera, cała ekipa świetnie się ze sobą dogadywała. Co więcej, każdemu zależało na jak najlepszym efekcie końcowym. Nie było sytuacji, żeby ktoś powiedział, że ma już na dzisiaj dość. Kilka razy nagrywania zorganizowaliśmy w ten sposób, że przyjeżdżaliśmy o godzinie 9:00 na miejsce, pracowaliśmy do 15:00, potem zamawialiśmy obiad na plan i dalej kontynuowaliśmy do 21:00, do momentu, w którym było już po prostu zbyt ciemno na nagrywanie. Dosłownie cały dzień bez opuszczania planu, 12 godzin. Na dworze były czasem niesamowite upały, a my musieliśmy biegać w pełnych mundurach. Pot się z nas lał, ale dalej cała ekipa robiła swoje. To było mocno motywujące, naprawdę czułem, że każdemu zależy na tym filmie.
Zanim jednak ktoś uzna, że w sumie 8 dni zdjęciowych to mało i ten nasz film to żadne wyzwanie, dodam, że stworzenie efektów specjalnych zajęło mi kilkaset godzin, które rozłożyłem na kilka miesięcy pracy, a muzyka była komponowana przez ponad miesiąc.
Możesz podzielić się jakimiś anegdotami z planu?
Tak jak mówiłem, atmosfera była cały czas bardzo pozytywna i w zasadzie ciągle działo się coś zabawnego, ale jednym z takich momentów, które szczególnie zapadły nam w pamięci, było nagrywanie wystrzału z RPG. Rozważaliśmy różne koncepcje realizacji ujęcia wystrzelenia pocisku, bo sama eksplozja na ścianie budynku oczywiście musiała być zrobiona całkowicie komputerowo i nie było innej możliwości. Zawsze jednak, gdy jest jak, lepiej spróbować poradzić sobie bez wsparcia komputerowego, dlatego postanowiliśmy zamocować w naszym RPG prawdziwą rakietę i przywiązać ją do atrapy, która miała po prostu dobrze wyglądać i szybko polecieć. Efekt miał być taki, że atrapa wyleci z rakietą poza kadr. Po odpaleniu cała ekipa zamarła, obserwując powoli spalający się lont. Szybko powstała chmura dymu, było głośno i zapowiadało się świetnie. Ale mija 10 sekund, 20, 30, 40, mija minuta, a tu cały czas się tylko dymi. W końcu nic, przestało, myśleliśmy, że to by było na tyle, ale za chwilę znowu się zapaliło, znowu wszyscy patrzą z nadzieją, oczekują na ten wystrzał, bo pali się naprawdę dobrze. I... puf. Poszła iskierka. Koniec. Atrapa jak była w środku, tak jest dalej. Wszyscy w jednym momencie wybuchnęli śmiechem, trudno opisać to słowami. Potem kolejne próby polegały na tym, że z przodu było dwóch ludzi. Jeden trzymał na barana drugiego, a ten drugi trzymał sznurek, do którego przywiązana była atrapa. W odpowiednim momencie miał pociągnąć za sznurek, dając efekt szybkiego wystrzału. Nietrudno się domyślić, jak komicznie to wyglądało i jak kończyły się kolejne próby. Zabawa była przednia, ale myślę, że efekt końcowy też nie budzi zastrzeżeń. Jak będzie trochę czasu, to może wrzucimy na oficjalną stronę filmu na Facebook'u kilka takich nieudanych scen.
Kto obecnie wchodzi w skład grupy? Jak można do Was dołączyć?
Aktywnymi ludźmi w grupie są teraz Michał Stachacz, Maciek Kukwa, Błażej Krzyżanowski oraz ja - Adrian Jaszczak. Jeżeli chodzi o dołączenie do nas, to wystarczy się z nami skontaktować poprzez kogoś z ekipy lub mailowo: [email protected]. Od razu zaznaczam - nie przeprowadzamy castingów i ostrej selekcji. Dołączyć do nas może każdy, wymagamy jedynie trochę pasji i chęci.
Co dalej? Jakie macie plany na przyszłość?
Jako grupa na pewno chcielibyśmy przekształcić naszą działalność w coś bardziej profesjonalnego i rozważamy różne koncepcje. Nasze filmy w obecnej sytuacji nie mogą ukazywać się tak często, jak byśmy tego chcieli. Dodatkowo myślę, że pozostając w sferze kina amatorskiego, robionego po prostu w ramach hobby, bez sponsorów, bez większych pieniędzy, nie będziemy w stanie zaspokoić naszego głodu, który jest coraz większy. Naprawdę marzymy o czymś wysokobudżetowym, mamy w głowie projekty pełne rozmachu, akcji i chcielibyśmy kiedyś mieć możliwość ich realizacji. Przydałoby się coś ciekawego stworzyć w tej naszej Ostrowi. Na razie jednak zależy nam przede wszystkim na jak największym rozgłosie, dlatego zachęcamy wszystkich do oglądania "Abduction" i pokazywania tego filmu swoim znajomym. My natomiast planujemy wysłać ten film na różne konkursy kina niezależnego. Zobaczymy, może akurat się uda? A jeśli się nie uda, to chociaż nie powiemy, że nie próbowaliśmy.
Link do strony filmu na FB:https://www.facebook.com/OPM-Abduction-238986643164643/
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.