Waldemar Smaszcz studiował filologię polską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu pod kierunkiem prof. Konrada Górskiego i prof. Artura Hutnikiewicza. Debiutował w 1975 r. w piśmie "Kontrasty". Współpracował m.in. z "Inspiracjami", "Ładem", "Poezją", "Literaturą", "Tygodnikiem Kulturalnym", "Kulturą", "Kierunkami" i "Więzią".
Smaszcz jest autorem kilkunastu książek autorskich oraz kilkudziesięciu wyborów wierszy polskich poetów we własnym wyborze i z autorskimi esejami. Zajmuje się głównie polską poezją. Publikuje też szkice poświęcone polskiej prozie.
Studentom UTW opowiedział o buntowniku, ironiście i satyryku, który wielokrotnie poddawał krytycznej ocenie otaczającą go rzeczywistość. Ten człowiek potrafił też żarliwie kochać. W jego dorobku gros wierszy poświęconych było miłości. Wykładowca przybliżył słuchaczom postać Juliana Tuwima.
W wierszach i listach poety ukryty jest swoisty dziennik miłości. Czasem niekompletny, chwilami urwany, ale też bardzo prywatny, pełny tęsknoty, napięcia, lęku i wewnętrznej walki o ukochaną.
Poznali się, kiedy mieli 18 lat. Ona, na początku niezdecydowana, zaangażowała się w tę miłość dopiero po siedmiu latach. On stracił dla niej głowę od pierwszego wejrzenia. Stefania Tuwim, dosłownie i w przenośni, żyła u boku męża przez 34 lata jego życia.
Na początku nazywa ją "panną Stefą", później - gdy przechodzą na "ty"- rozpoczyna się cała litania zdrobnień i przeróżnych zabaw słownych z jej imieniem. "Stefciu złota", "słodka Stefuś moja", "Stefulinka", "Stefuleńko!" czy "Fifciu moja!" - tak pisał do swej ukochanej Tuwim.
Zachował się jedynie pewien wycinek tej niezwykłej korespondencji. Niektóre listy urwane były w środku zdania. Korespondencji, którą prowadził Tuwim ze Stefanią, towarzyszył cały arsenał przeżyć. U poety często pojawiały się rozterki, wątpliwości, pragnienia i najprzeróżniejsze oczekiwania.
Mówiono o Tuwimie, że jest "księciem poetów". Z jego talentu literackiego często korzystała Hanka Ordonówna, dla której pisał teksty piosenek. Polska piosenkarka ponoć płaciła Tuwimowi za to, żeby ten nie pisał tekstów dla konkurencji.
Pisanie listów do Stefanii było dla niego rodzajem autoterapii. Właśnie w ten sposób "książę poetów" pracował nie tylko nad sobą, ale także nad swoim warsztatem.
Poeta mógł w ten sposób walczyć o miłość i próbować radzić sobie z kompleksami. Miał bowiem na policzku znamię, które bardzo przeszkadzało mu w codziennym życiu. Z tego właśnie powodu najczęściej fotografowano go tylko z prawej strony.
Któż potrafi kochać tak jak Julian Tuwim? Stefania przez całe życie była jego natchnieniem. To właśnie jej "książę poetów" dedykował najpiękniejsze wiersze, które do dnia dzisiejszego możemy czytać.
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.