Jarosław Górski spotkał się ze studentami UTW, aby przybliżyć im historię kinematografii. Mówił o tym, jak wyglądały kiedyś kina i kto mógł pozwolić sobie na uczestnictwo w organizowanych seansach filmowych.
Autor książki "Męska rzecz" wspominał, że kina, które funkcjonowały kiedyś, zupełnie nie przypominały tych, do jakich uczęszczamy obecnie. W dawnych czasach ludzi nie dziwiły głośne rozmowy prowadzone podczas seansu ani też widok handlarzy sprzedających swoje produkty w czasie projekcji. Jarosław Górski opowiadał o wielu perypetiach, jakie wiązały się z rozwojem kinematografii. Mówił o tym, jakie wyzwania stały przed kiniarzami, czyli osobami, które były właścicielami kin.
Oczywiście w tamtych czasach istniały też kina luksusowe, czyli takie, w których na czas seansu można było zasiąść w wygodnym fotelu. Przykładem może być kino "Palladium" albo kino "Oaza". Przeszkodą często była jednak cena, którą trzeba było zapłacić za bilet.
- Zdarzało się, że bilet do kina "Oaza" kosztował nawet 10 złotych. W małych miasteczkach wejście na seans filmowy kosztowało 50 groszy - mówił Jarosław Górski. - Kierownik szkoły zarabiał wtedy około 120 złotych miesięcznie - dodał wykładowca.
Okazuje się bowiem, że wyświetlanie filmowych projekcji wcale nie było łatwe. Przyczyną tego stanu rzeczy nie były tylko kwestie techniczne. Problem stanowiło też m.in. to, że ludzie często nie potrafili pisać ani czytać, a korzystanie z dubbingu było bardzo skomplikowane i drogie.
Prowadzący wspomniał także o postaciach, bez których kino w ówczesnych latach nie istniało. Wystarczy wymienić nazwiska, takie jak: Kazimierz Junosza-Stępowski, Jadwiga Smosarska, Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, Adolf Dymsza, Franciszek Brodniewicz czy Elżbieta Barszczewska.
- W ówczesnych latach bardzo chętnie przenoszono na ekran książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Za sprzedaż prawa do ekranizacji "Znachora" otrzymał ponoć 6000 tysięcy złotych. Chętnie ekranizowano też klasykę polskiej literatury romantycznej i pozytywistycznej. Polscy producenci chcieli produkować filmy jak najtaniej. Starali się też, żeby obsada aktorska była jak najlepsza. Trudno było jednak to wszystko pogodzić - mówił felietonista.
Gość wspominał także o początkach polskiej kinematografii i filmie "Powrót birbanta", który został nakręcony w 1902 roku przez Kazimierza Prószyńskiego.
Jarosław Górski jest stałym współpracownikiem m.in. magazynów "Obywatel" i "Stolica". Od wielu lat prowadzi zajęcia cykliczne oraz wykłady popularyzujące polską kulturę i humanistykę.
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.