Zazwyczaj w kontekście hasła "Warszawa - miasto, które przeżyło własną śmierć" mamy na myśli straty ludnościowe i materialne spowodowane przez Niemców w trakcie i po upadku powstania warszawskiego. Jednak należy pamiętać, że Warszawa już od 1939 roku była w niemieckich planach spisana na straty. Jej mieszkańców miano stopniowo eksterminować, a zabudowania zredukować do węzła komunikacyjnego.
Jednym z najtragiczniejszych przejawów realizacji zbrodniczej polityki niemieckiej było wydzielenie w samym sercu miasta getta. Odgrodzona murem, sztucznie odcięta od pozostałych części miasta dzielnica, stała się miejscem kaźni dla setek tysięcy polskich Żydów. Tragedia ta dotknęła jednak wszystkich mieszkańców stolicy. Na południu miasta wydzielono też specjalną dzielnicę niemiecką.
Te nienaturalnie gwałtowne zmiany odcisnęły niezatarte piętno na żywym organizmie, jakim była i jest Warszawa. Próby jej unicestwienia na szczęście nie doszły do skutku. Jednak blizna w postaci startego z powierzchni ziemi getta, jak i kwartałów innych dzielnic, do dziś są widoczne we współczesnym krajobrazie.
Co to znaczy dla nas w trzeciej dekadzie XXI? Czy fakt, że nie ma pośród nas potomków tych, którzy zostali unicestwieni w czasie niemieckiej okupacji coś zmienia w naszym życiu? Czy społeczeństwo tak mocno dotknięte ludobójstwem może dziś normalnie funkcjonować? Co to wszystko zmienia w życiu przeciętnego mieszkańca stolicy dzisiaj? Na takie pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy warsztatów.
Tematyka nawiązywała bezpośrednio do Międzynarodowego Dnia Pamięci o Holokauście (27.01). Spotkanie poprowadził przedstawiciel Instytutu Pileckiego.
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.