30 lat minęło
Karty płatnicze w sumie mają już ponad 50 lat, ale do Polski dotarły znacznie później. W tym roku obchodzimy 30 rocznicę ich obecności nad Wisłą. Zaczęło się od zmian ustrojowych po 1989 roku, kiedy do Polski zaczęły wchodzić zachodnie instytucje finansowe. Firma VISA zaczęła z bankami podpisywać umowy na wydawanie kart. Z kolei Polskie Biura Podróży "Orbis"i Bank Inicjatyw Gospodarczych BIG SA zaczęły budować wspólne centrum finansowe, co zaowocowało powstaniem w 1991 roku POLCARD-u.
"Pionierami na rynku wydawnictwa kart w Polsce były odpowiednio: w segmencie klienta biznesowego Bank Inicjatyw Gospodarczych SA, który już w 1991 r. wydał pierwszą międzynarodową kartę płatnicza VISA Business, w segmencie klienta detalicznego - Bank Pekao SA, który w 1993 r. jako pierwszy wprowadził do swojej oferty kartę VISA Classic. W roku 1992 r. POLCARD uruchomił pierwszy w Polsce terminal POS, a rok później wydał pierwszą krajową kartę płatniczą - kartę POLCARD." - przypomina serwis Pyarto.com.
Na początku z taką kartą niewiele można było zrobić, bo nie było miejsc, które akceptowały takie płatności. Brakowało terminali i bankomatów. Ale już dekadę później sytuacja się zmieniło. W 1996 r. wydano milionową kartę płatniczą na polskim rynku, a w 2000 r., w Polsce było już ponad 10 milionów kart.
"Kluczowe dla dalszego rozwoju rynku płatności bezgotówkowych, w tym dla rynku kartowego, było uruchomienie systemów bankowości internetowej, które wprowadziły bankowość w kraju na zupełnie nowe tory. To właśnie boom technologiczny początku XXI wieku spowodował, że prawie wszystkie polskie banki wydawały karty swoim klientom, a pieniądz elektroniczny zaczął odgrywać kluczową rolę w polskiej gospodarce. W 2002 r. wyemitowano w Polsce ponad 16 mln kart, natomiast wartość transakcji zrealizowanych za pomocą "plastików" przekraczała już 100 mln zł" - dodaje portal.
Implant pod skórą
Pytanie, co dalej? Żywot kart będzie jeszcze trwał, chociaż obecnie można w sklepach śmiało płacić, zbliżając do terminala telefon. Umożliwiają to odpowiednie aplikacje. Ale prawdziwy przełom już stoi u drzwi. Można płacić ręką, a dokładnie chipem znajdującym się pod skórą.
"Naszego implantu płatniczego nie można zapomnieć ani zgubić. Nie wypadnie nam z portfela, nikt go też stamtąd nie zabierze. Implantu nie da się zeskanować, sfotografować ani zhakować, jak karty kredytowej czy debetowej, aby później użyć wydrukowanych na niej danych" - tak swój pomysł w mediach zachwala Wojciech Paprota, szef polsko-brytyjskiego start-upa.
Urządzenie jest wielkości małej agrafki, ma około pół milimetra grubości. Działa dzięki układowi scalonemu i krzemowej otoczce, która zastępuje antenę. Wszystko to znajduje się w hermetycznej obudowie z biopolimeru. Implant został przebadany i nie stwierdzono, żeby wywoływał choroby czy alergie. Jego wszczepienie (w konkretnych placówkach w Polsce) trwa kwadrans.
Od połowy czerwca tak za zakupy może płacić pan Bartosz z Białej Podlaskiej. "To bardzo ciekawa rzecz, która ułatwi mi życie. Na co dzień nie używam gotówki, wolę płacić kartą lub telefonem. Implant sprawi, że będzie to jeszcze łatwiejsze" - mówił dziennikarzom po zabiegu.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.