Trzeba zadzwonić pod numer 112, poprosić o przyjazd policji, aby sporządziła notatkę, a jeżeli jest to potężne drzewo, należy zawiadomić straż pożarną, aby pomogła je usunąć z auta. Od razu trzeba zgłosić szkodę ubezpieczycielowi i czekać na przyjazd rzeczoznawcy, najlepiej nie ruszając pojazdu. Należy też wykonać dokumentację fotograficzną.
Z AC nie powinno być problemów, lecz częstą praktyką firm oferujących polisy jest zaniżanie wysokości odszkodowania. Może ono nie pokryć kosztów naprawy. Wówczas dobrym sposobem jest udzielenie warsztatowi samochodowemu pełnomocnictwa do negocjacji z ubezpieczycielem. Tacy przedsiębiorcy to fachowcy, którzy znają przepisy, wyroki sądów i potrafią nakłonić firmę do wypłaty żądanej kwoty. W takim przypadku rozliczenie pomiędzy właścicielem pojazdu a mechanikiem lub lakiernikiem odbywa się bezgotówkowo.
Bez AC
Inaczej sprawa wygląda, gdy nie ma autocasco. Jednak i w takim przypadku jest szansa na otrzymanie odszkodowania. Trzeba zacząć od wezwania policji i sporządzenia notatki. Następnym krokiem jest ustalenie, kto odpowiada za dany teren i za drzewo, które wyrządziło szkody - czy jest to miasto, gmina czy może spółdzielnia mieszkaniowa. To wskaże, do kogo należy udać się po odszkodowanie.
Jak to sprawdzić? Takie informacje można uzyskać w urzędzie miasta, gminy. Można także samemu ustalić właściciela działki, korzystając z Geoportalu (Geoportal.gov.pl). To interaktywna mapa, gdzie po wybraniu warstwy "Ewidencja gruntów i budynków", można wskazać zarządcę danej działki. Kiedy wiadomo, kto zajmuje się tym terenem, należy się do niego zwrócić o odszkodowanie.
Samorządy na swoich stronach internetowych umieszczają specjalne formularze. W przypadku np. spółdzielni mieszkaniowej, państwowej czy gminnej spółki konieczne jest wysłanie pisma z dokładnym opisem zdarzenia, szkód i podaniem żądanej kwoty. Należy także dołączyć notatkę policyjną i wyliczenia rzeczoznawcy oraz dokumentację zdjęciową.
Kiedy roszczenie zostanie uznane, firma ubezpieczająca, np. miasto, wypłaci pieniądze. Nie ma się jednak co oszukiwać i zwraca na to uwagę wielu prawników, że dzieje się tak rzadko. Dużo częściej właściciele zniszczonych pojazdów spotykają się z odmowami, a tłumaczeniem jest "siła wyższa", na której wystąpienie nikt nie miał wpływu. Wówczas trzeba przygotować się na dłużą procedurę.
Stan drzewa
W przypadku odmowy należy poprosić zarządcę terenu o przedstawienie dokumentacji dotyczącej stanu drzewa, które zniszczyło auto. Drzewostan powinien być regularnie kontrolowany i tak np. w Krakowie robi się to co 6-7 lat w przypadku okazów w bardzo dobrym stanie i nawet co roku, kiedy roślina została wcześniej zakwalifikowana jako znajdująca się w złej kondycji. Może okazać się, że administrator terenu nie zlecił takich badań na czas albo, co poprawia sytuację poszkodowanego, drzewo zostało wskazane do wycięcia, a tego nie zrobiono. Z takimi argumentami powinno się otrzymać pieniądze.
Do sądu
Jeżeli jednak nadal przychodzi odpowiedź odmowna, zostaje droga sądowa. Można pozwać administratora terenu, żądając wypłaty odszkodowania wraz z ustawowymi odsetkami. Proces może trwać długo i najlepiej skorzystać z pomocy prawnika. Już wcześniej (zaraz po zdarzeniu) należy postarać się o opinię dendrologa (koszt to kilkaset złotych), który być może orzeknie, że drzewo było zaniedbane lub chore i nie powinno rosnąć w tym miejscu, bo stanowiło zagrożenie. Wynik postępowania sądowego nie jest do przewidzenia, ale często zapadają wyroki po myśli poszkodowanego. Tak było m.in. kilka lat temu w Gliwicach, gdzie wspólnota mieszkaniowa musiała zapłacić 3,6 tys. zł za naprawę auta zniszczonego przez drzewo. Podobne wyroki zapadały także w Warszawie czy Piotrkowie Trybunalskim.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.