Jak podaje portal "Niebezpiecznik", specjalizujący się w tematyce zabezpieczania sieci, w środowe popołudnie internauci zaczęli informować go o tym, że na stronie Taurona doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Użytkownicy, logując się do swoich konsumenckich kont, widzieli dane osobowe i kontaktowe innych osób.
"Po zalogowaniu się na stronę Taurona serwis loguje na konta innych użytkowników. Nie na swoje. Jest też wgląd do danych danego użytkownika, łącznie z jego numerem identyfikacyjnym oraz jego PESEL-em.(...) Zalogowało mnie na konto pani Izabeli. Pozwoliłem sobie zadzwonić do pani Izabeli, żeby ją poinformować o wycieku danych. Okazało się, że pani Izabela też ma problemy z logowaniem i zalogowała się na konto pana Grzegorza" - oto fragment wiadomości skierowanej do "Niebezpiecznika" przez jednego z klientów Taurona.
Twórcy portalu podkreślają, że otrzymali dziesiątki podobnych zgłoszeń. Problem miał pojawić się wśród użytkowników, którzy wylogowali się i ponownie potwierdzili swój login i hasło ok. godziny 16. Widocznie były takie informacje jak: imię i nazwisko, adres dostawy prądu, e-mail, numer telefonu oraz częściowo ukryty numerem ewidencyjny PESEL.
Wyciekły rozmowy z konsultantami
Portal opisywanie historii rozpoczął od przytoczenia sierpniowego incydentu. Wówczas użytkownicy informowali o telefonach od nieznanej osoby, która usiłuje poinformować ich o publicznym dostępie do danych zapisanych w systemie Taurona. Mężczyzna miał pobrać dane z serwerów firmy. Wśród nich znalazło się 200 GB nagrań rozmów telefonicznych konsumentów z konsultantami. Wówczas energetyczny gigant potwierdził "Niebezpiecznikowi", że doszło do incydentu, jednak z relacji rzeczniczki wynikało, że za sprawę miały być odpowiedzialne dwie zewnętrzne firmy, które wykonywały połączenia na zlecenie spółki.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.