Zmiana czasu to pewnego rodzaju tradycja gospodarcza sięgająca 1916 roku, mająca wydłużyć dzień pracy i pomóc zaoszczędzić energię elektryczną. Chodziło m.in. o robotników w fabrykach, którzy mogli wykonywać swoje zadania dłużej przy świetle dziennymi. Jednak już od lat ekonomiści podkreślają, że ten powód się współcześnie wyczerpał. Także naukowcy i lekarze twierdzą, że zmiana czasu jest szkodliwa dla ludzkiego organizmu. Przez krótki okres po przestawieniu zegarów można odczuwać szereg dolegliwości. Od zmęczenia, znużenia przez brak koncentracji, aż po rozdrażnienie. Mowa jest także o częściej występujących zawałach serca.
Dlatego Unia Europejska chce odejść od tej praktyki. Parlament Europejski zgodził się na to już w 2019 roku. Jednak wspólnotowe przepisy wskazują, że zanim nowe rozwiązania wejdą w życie muszą je zaakceptować wszystkie kraje członkowskie. W UE liczono, że uda się wszelkie procedury zakończyć szybko, aby zmiana w marcu tego roku była tą ostatnią. Jednak przez pandemię ten temat w wielu państwach zszedł na dalszy plan. Jednym z krajów, które jeszcze nie zajęły się tematem, jest Polska.
Wydaje się jednak, że teraz sprawa przyspieszy. Politycy PSL nalegają, aby sejm kwestią zmiany czasu zajął się już na najbliższym posiedzeniu. Myślę, że realistycznym terminem jest, że już na wiosnę nie będziemy zmieniać czasu na letni i zostaniemy przy naturalnym, czyli tzw. czasie zimowym. - powiedział Faktowi eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości, Karol Karski. UE chce natomiast, aby urzędowy czas środkowoeuropejski był tożsamy z obecnym czasem letnim.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.