Na postawienie paczkomatu (albo działającego pod inną nazwą) trzeba mieć zgodę właściciela parceli i nie trzeba pytać o pozwolenie lokalnych władz. To sprawia, że często są zlokalizowane w miejscach, gdzie szpecą miasto czy ograniczają przestrzeń. To jeden z powód, przez który samorządy na paczkomaty patrzą coraz mniej przychylnym okiem.
Zrodził się nawet pomysł opodatkowania takich urządzeń. Gminy chcą uznania paczkomatów za budowle i tym samym obłożenia ich daniną. Mogłoby to być np. kilka procent od wartości urządzenia. Jest tu jednak problem, bo to właśnie maszyna, a udowodnienie w sądzie, że skrytki są budowlą, mogłoby być trudne.
Inną drogę wybrał Wrocław. Władze miasta, w którym jest 311 paczkomatów InPostu, zawarły z firmą porozumienie, na mocy którego lokalizacje i wygląd urządzeń będą konsultowane.
To pierwsza taka inicjatywa, gdzie firma prywatna, która, mimo że ma możliwość postawienia swoich paczkomatów w miejscach, które wynegocjuje z właścicielami danego terenu, stara się stworzyć odpowiednie procedury i uporządkować ten rynek. Dotychczas nie każdy był zadowolony z tego, gdzie zostały one ulokowane - komentuje Jakub Mazur, wiceprezydent Wrocławia, i dodaje, że urządzenia mają lepiej wpisywać się w dane miejsce i krajobraz, nie szpecąc go. To wprowadzi ład przestrzenny, ograniczy chaos na wrocławskich ulicach czy skwerach. W ramach naszych wspólnych działań nie tylko staną nowe paczkomaty na terenie miasta, ale też wspólnie przyjrzymy się tym, które już zostały postawione - dodaje samorządowiec.
Ze strony Wrocławia konsultacjami zajmie się Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Są już pierwsze sugestie: urządzenia powinny wtapiać się w otoczenie i mają być porośnięte bluszczem.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.