Św. Mikołaj to postać prawdziwa. Był biskupem Miry, pomagał chorym, potrzebującym, dzieciom, którym dodatkowo wręczał upominki. Uśmiech na twarzach najmłodszych sprawiał biskupowi radość. Legenda głosi, że kiedyś biedny człowiek nie był w stanie zapewnić posagu swoim trzem córkom i wówczas duchowny podrzucił mu w nocy pieniądze. Jedna z wersji tej historii (nie jest pewne, kiedy się zrodziła) wskazuje, że Mikołaj zrobił to przez komin. Inna opowieść stwierdza, że kiedyś uratował przed śmiercią trzech drobnych złodziejaszków, wypraszając u cesarza darowanie im życia.
Święty nie był wtedy świętym, bo został kanonizowany w IX wieku, a w dzień jego śmierci, czyli 6 grudnia, ludzie na niemal całym świecie dają sobie prezenty.
Wiele wcieleń
Przez wieki Mikołaj doczekał się wielu wersji. W Kościele przedstawiany jest w stroju biskupa z pastorałem w ręce. Skandynawowie i Holendrzy nazywali go Sinterklaa i wierzyli, że przybywa na białym koniu. Ta wersja zmieniła się w XIX wieku i ma to związek z holenderskimi osadnikami w Ameryce. Washington Irwing w 1809 roku napisał satyryczny artykuł o Sinterklaasie i przedstawił Mikołaja jako nordyckiego krasnoluda, który porzucił biskupi strój i przywdział krótkie flamandzkie spodnie. Założył na głowę kapelusz z szerokim rondem, a w ustach ćmił fajkę. Nocami biegał po dachach i przez kominy do domów wrzucał prezenty. To połączenie tradycji różnych narodowości trafiło na podatny grunt i tak właśnie coraz częściej postrzegano świętego.
Nowe imię
Mikołaj nadal w tej wersji nosił imię Sinterklaas, a jego zamerykanizowaną wersję Santaclaus wypromował William Gilley. W jego wierszu z 1821 roku św. wtedy otrzymał sanie i zaprzęg reniferów. Na podstawie tego utworu gazeta Harper's Weekly opublikowała ilustrację autorstwa Thomasa Nasta, który narysował Mikołaja, a ilustrację podpisał Santa Claus.
To jednak nie koniec. Ilustracja, na której nie było już biskupa z pastorałem, ale miły, starszy pan, stała się popularna, ale nie na tyle, aby zawojować świat. To zawdzięczamy Coca-Coli. Do dziś ten koncern chwali się swoim kulturowym i marketingowym dokonaniem. Na potrzeby kampanii reklamowej w 1931 roku producent napoju wydrukował obrazki z Mikołajem. Święty miał na nich białą, gęstą brodę, czerwone ubranie i dzierżył w dłoni butelkę gazowanego napoju. Autorem rysunku był Huddon Sundblom. Za modela Sundblomowi posłużył jego sąsiad, emerytowany sprzedawca, Lou Prentiss.
Przez ponad trzydzieści lat w świątecznych reklamach Coca-Coli pojawiał się coraz to inny obrazek, przedstawiający św. Mikołaja. Często był to niegrzeczny Mikołaj, przyłapany na podkradaniu butelki Coca-Coli z lodówki lub bawieniu się przyniesionymi prezentami. Na reklamie z 1942 roku św. Mikołaj naniósł śniegu do pokoju, w 1959 roku zaś buszował w lodówce, w poszukiwaniu Coca-Coli. Do 1964 roku Sundblom stworzył na potrzeby świątecznych kampanii reklamowych Coca-Cali, ponad 40 obrazów olejnych, przedstawiających św. Mikołaja - napisano na stronie koncernu. Sundblom umarł w 1976 roku. Jego Mikołaj żyje do dziś i co święta jest powielany w milionach egzemplarzy.
Pop gwiazda
Wraz z tym jak kultura amerykańska prowadziła światową ekspansję, a biznes z USA wkraczał na kolejne rynki, czerwony św. Mikołaj wchodził do kolejnych krajów - do ich kultury. Zawdzięcza to sile mediów. Często powtarzany obrazek zakorzenił się w kulturze masowej. Trafił zwłaszcza do dzieci, bo nie ma co ukrywać, że amerykańska wersja była atrakcyjniejsza od wizerunku biskupa.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.