Dobry interes
Ten boom trwa od około dwóch lat i duża w tym zasługa rządowych dopłat do instalacji. Osoby zdecydowane na montaż paneli płaciły za to mniej, dzięki czemu inwestycja zwraca się szybciej. Kolejnym plusem takich instalacji były korzystne przepisy dotyczące prosumentów (osób wytwarzających prąd). Jeszcze do końca marca obowiązuje zasada, że za prąd się w zasadzie nie płaci. Z energii ze słońca korzysta się na własny użytek, a nadwyżki odprowadza do sieci. Za każdą jednostkę energii wprowadzoną do sieci można pobrać za darmo 0,8 lub 0,7 kWp (kilowatopik).
Co nas czeka?
Od 1 kwietnia będą już obowiązywały nowe zasady. Obejmą tylko nowych prosumentów, bo dotychczasowi przez najbliższe 15 lat będą opierali się na obecnych zasadach. Co się zmieni? Zasadniczą zmianą jest to, że prosumenci, tak jak wszyscy użytkownicy, będą płacili za pobraną energię z sieci. Swoją energię także będą sprzedawać. Ten system nazwano net-billingiem.
Co to jest net-billing?
Każdy z prosumentów będzie miał własne konto, na które trafią pieniądze za sprzedany prąd. Z nich też będą pobierane środki za zakupioną energię. Problem w tym, że przy sprzedaży będzie stosowana cena hurtowa, a przy zakupie znacznie wyższa cena detaliczna. Dodatkowo nowi prosumenci zostaną obciążeni opłatami przesyłowymi, które starych nie dotyczą.
Dlatego wielu ekspertów już od kilku miesięcy ostrzega, że polski rynek fotowoltaiki spowolni. Chętni na takie instalacje mogą zostać zniechęceni wizją gotówkowego rozliczania się za prąd. Inni znawcy tematu zastrzegają, że wszystko zależy od ceny prądu. W przypadku kolejnych podwyżek fotowoltaika nadal ma być opłacalną inwestycją.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.