Przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się proces, w którym syn legendarnego bohatera rotmistrza Witolda Pileckiego, domaga się od państwa polskiego zadośćuczynienia za krzywdy, które zostały wyrządzone jego ojcu. Andrzej Pilecki nie pojawił się jednak na rozprawie 26 stycznia.
Źródło zdjęcia: Muzeum - Dom Rodziny Pileckich
Tego dnia zeznawać zaś miała córka rotmistrza - Zofia, jednak ona również nie pojawiła się w sądzie. Za to złożyła oświadczenie, w którym poinformowała, że nie chce uczestniczyć w procesie i nie będzie składać zeznań. - W takim razie sąd postanawia odstąpić od przesłuchania świadka, która nie chce być uczestnikiem postępowania. W związku z tym zamykam przewód sądowy - postanowiła sędzia Monika Łukaszewicz. Dlatego następnie mogły zostać wygłoszone mowy końcowe.
- Wiele osób zadaje sobie pytanie, czemu służy ten proces? Dlaczego teraz? Dlaczego taka kwota żądania? Chociaż w tym roku mija 75 lat od śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego, to jego śmierć nie została dotąd zadośćuczyniona. Proces Witolda Pileckiego miał charakter propagandowy. Skazano go trzykrotnie na karę śmierci. Orzeczono również o pozbawieniu go praw publicznych. Sąd uznał, że rotmistrz dokonał najcięższej zbrodni zdrady stanu. Wyrok został wykonany 25 maja 1948 roku poprzez strzał w tył głowy. Przed wyrokiem przez długi czas był brutalnie torturowany. Zerwano mu paznokcie, zmiażdżono jądra. W pamięci zapadają jego słowa, które kiedyś wypowiedział: "Ja już nie mogę, Oświęcim to była igraszka" - przypomniała reprezentująca Andrzeja Pileckiego mecenas Anna Bufnal - W tym procesie jedynymi osobami uprawnionymi do rozliczenia się z historią życia rotmistrza Pileckiego są jego syn Andrzej i córka Zofia. Wnioskodawca, jako osoba moralnie zobowiązana, podjął decyzję, by państwo polskie mogło zadośćuczynić za tę historię. Skąd taka kwota? W Polsce zapadały już wyroki rekompensujące nieuprawnione decyzje sądów, choćby głośna sprawa Tomasza Komendy, który otrzymał odszkodowanie w wysokości 13 mln zł. Jednak rotmistrz Pilecki doznał dużo dalej idące krzywdy ze strony sądu, gdyż został zamordowany. Skoro ktoś zostaje pozbawiony życia, to znaczy że doznał większej skali naruszeń jego dóbr osobistych, niż pozbawienie wolności. Zatem nie godziło się wystąpić o mniejszą kwotę - podkreśliła mecenas Bufnal.
Z kolei prokurator Filip Wolski z Prokuratury Regionalnej w Warszawie wskazał, że zadośćuczynienie w kwocie ponad 26 mln zł się nie należy, gdyż w grudniu 1990 roku najbliżsi spadkobiercy Witolda Pileckiego otrzymali już odszkodowanie.
Zasądzono wówczas na rzecz żony rotmistrza Pileckiego Marii, jego córki Zofii oraz syna Andrzeja kwotę 500 milionów ówczesnych złotych (przed denominacją). Dlatego według prokuratora zadośćuczynienie dla syna Witolda Pileckiego, choć jak najbardziej się należy, to zamiast 26 mln zł, powinno wynieść zaledwie... 1,5 mln zł.
Wyrok w tej sprawie zapadnie już 8 lutego.
Źródło zdjęcia: PAP
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.