Tydzień temu nabyłam w drodze zakupu miesięcznik Internet. Nabyłam go w niby to supermarkecie o nazwie nad wyraz poetyckiej VIGAR. Dopiero po kilku dniach znalazłam czas, by go przejrzeć. Zrobiłam sobie herbatę, usiadłam wygodnie i rozpoczęłam lekturę. Gdzieś w połowie pisma natknęłam się na informację Brak CD-ROM-u? Zapytaj sprzedawcę. Oczywiście, płyty nie było. Pozostał tylko ślad po wyrwaniu.
Postanowiłam sprzedawcę zapytać. W tym celu udałam się do VIGARA, w którym nabyłam miesięcznik i zapytałam panienkę ubraną w firmowy uniform dlaczego nie ma w piśmie płyty. Najpierw uzyskałam informację, że pewnie ktoś ukradł, po chwili namysłu zaproponowała mi, bym spytała się w kasie, może tam mają. No to poszłam do kasy.
Kolejna panienka wpierw zrobiła baranie oczy, a po chwili rozmowy wysłała mnie do informacji. Poszłam do informacji.
Najpierw uparty ochroniarz pytał się mnie czego potrzebuję, gdy z kolei ja uparcie powtarzałam, że informacji, on zdecydowanym głosem mi odpowiadał, że on chętnie udzieli takowej. Ja jednak twardo stałam na stanowisku, że życzę sobie rozmowy z kimś z informacji. Ochroniarz zbyt uparty się nie okazał i poprosił kolejną panienkę.
Głosem pełnym wściekłości opowiedziałam swoją historię ponownie. Że kupiłam, że nie dostałam, że chcę dostać. Pierwsze pytanie panienki było, czy mam paragon. A owszem, miałam. Podrapało się dziewczę po ufarbowanej główce, zrobiło cielęce oczy i na dłuższą chwilę w zadumę wpadło. Tu muszę się przyznać, nerwy mi puściły i zapytałam już zupełnie głośno, co z moją płytą. Dziewczę drastycznie z zadumy wyrwane powiedziało, że chyba obie jesteśmy dorosłe i możemy porozmawiać spokojnie. Odpowiedziałam, że nie możemy. Na co ona stwierdziła, że zawoła kierowniczkę. I poszła.
Kolejne minuty mijały. Ja stałam w nastroju wyjątkowo już paskudnym. Zjawiła się kolejna panienka. Nie czekając na moje wyjaśnienia podeszła do lady, pogrzebała pod nią chwilę i podała mi płytę. Okazało się, że w tym sklepie, by przeciwdziałać złodziejskim praktykom wyjmują wszystkie płyty, które przy zakupie pisma można odebrać w informacji. Podobno nawet gdzieś kartka wisi, ale mnie się w oczy nie rzuciła. Tak mnie, jak i trzem panienkom, z którymi wcześniej rozmawiałam.
Dwie sprawy nie dają mi spokoju. Po pierwsze: ogólna dezinformacja z firmie VIGAR - nie wie prawica, co robi lewica; po drugie: samowolne decyzje sklepu w kwestii niszczenia cudzej własności (gazeta, którą kupiłam była moja i była zniszczona) i tu mam radę dla wydawców pisemek, które dołączają płyty CD - niech zaopatrzą się w pancerny klej, który uniemożliwi praktyki złodziejskie i próby ich uprzedzania przez nadgorliwców w sklepach. Jest tylko mały problem. Klient również nie odklei. No cóż, zawsze są przegrani, będzie natomiast miał satysfakcję, że nikt mu nie gwizdnął płyty.
[email protected]