Przed tą odmianą nie ma ucieczki - coraz lepiej rozpoznawana w Ostrowi, postanowiła zacząć uderzenie na Warszawę. Zaczęli koncertem w warszawskiej Progresji - a już niedługo wchodzą do studia, by nagrywać własną płytę!
Z innej galaktyki
Jak można przeczytać na profilu grupy Pneumococks na portalu Myspace, ich historia "zaczęła się dawno, dawno temu, w nie tak odległej galaktyce. Meff, który posiadał gitarę od jakiegoś miesiąca czy dwóch, zaczął grywać z kumplem ze szkoły, który dopiero co kupił sobie perkusję. Jakiś czas później dołączył do nich Qnrad, jego zastąpił Szablon, aż pojawił się basista Kacper..." - który niedługo potem też zniknął. W takim (nie)kompletnym składzie nieoficjalnie istniał zespół o nazwie Emptiness, którego skład nieustannie się zmieniał. Dopiero po znalezieniu basisty i gitarzysty sytuacja w miarę się ustabilizowała - młodzi muzycy zaczęli interesować się okazjami do występów dla publiczności szerszej niż grono najbliższych znajomych. W składzie Adam, Meff, Dziex i Greg pokazali się w jednym z ostrowskich gimnazjów jako Silent. Gdy Adam wyjechał na studia, perkusistę musiał zastąpić komputer, a chłopaki przedstawiali się jako Stwierdzenie Zgonu. Dokładny skład dalej się wahał - na próbach raz grał Greg, raz Kacpur, czasem obaj. Cały czas trwało jednak komponowanie nowych, ostrych kawałków.
Jeden cel - rządzić sceną
W końcu narodził się pomysł utworzenia czegoś nowego - zespołu definitywnie nastawionego na jeden cel - rządzić sceną. Idealną okazją do realizacji planu stała się informacja o organizowanym w Ostrowi przeglądzie grup. Krótko potem powstał
nowy zespół o staro-nowym składzie: PNEUMOCOCKS. Sami swój gatunek określają jako metal/thrash, czyli nie bardzo wpisują się w jakikolwiek nurt łatwo zdobywający popularność. Mimo tego mają już na koncie kilka znaczących sukcesów: 29 sierpnia 2010 roku dzięki głosom publiczności wygrali główną nagrodę na przeglądzie zespołów VI Festiwalu Ulicznego w Ostrowi Mazowieckiej, a 15 lutego br., w ramach tzw. otwartych wtorków, Pneumococks zagrali w warszawskiej Progresji. Zapytaliśmy chłopaków o wrażenia.
- Granie zaczęliśmy od naszej wersji motywu z serialu Power Rangers, dalej idąc już z własną twórczością. Było i ciężko, i melodyjnie, a mimo że względem innych zespołów mieliśmy znacznie mniejsze doświadczenie sceniczne, reakcja publiczności była zaskakująca. Łatwo nawiązaliśmy z nią kontakt, były brawa dla nowego perkusisty zespołu - Michała, spodobały im się utwory i - oczywiście - było skakanie pod sceną, czyli wszystko to, czego potrzeba do udanego koncertu. Niektóre osoby narzekały jedynie na nagłośnienie, ale to kwestia sporna. My jesteśmy z siebie jak najbardziej zadowoleni, tym bardziej że to pierwszy taki koncert, tzn. w pełnym składzie, poza Ostrowią - mówił Meff. Z kolei Dziex przyznał: Fajnie było słyszeć, jak nasz występ i repertuar chwalili ludzie z "wyżej postawionych", bo bardziej doświadczonych zespołów.
To dopiero początek!
Ośmieleni pierwszymi osiągnięciami, Pneumococks nie zamierzają zwalniać.
- Wkrótce spodziewamy się nagrać płytę z naszymi utworami - zainteresowanych szczegółami zapraszamy do sprawdzania naszego profilu na Facebooku. - Gratulowanie, trzymanie kciuków i każdy inny dozwolony rodzaj dopingu też raczej nie zaszkodzą!
Od góry od lewej: Dziex, Miglu, Greg i Meff, czyli Mateusz, Michał, Grzesiek i Jacek.
Zdjęcia pochodzą z myspace.com/pneumococks.
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.