Pierwsza część wywiadu z Hanną Chromińską. Organizatorką wyjazdów autorskich, mniej typowych, za to kształcących i rozsądnych finansowo.
Wywiad z Hanną Chromińską - pilotem wycieczek i organizatorem ruchu turystycznego (od 10 lat). Organizuje wyjazdy autorskie, tzn. takie, które (w porozumieniu z klientem) sama projektuje, prowadzi i dokumentuje fotograficznie, czasem opisuje. Proponuje wyjazdy mniej typowe, za to kształcące i rozsądne finansowo.
Redakcja: Większość szkół organizuje wycieczki do kina plus galerii handlowej. Dzieciom się to podoba. Czy warto organizować bardziej ambitne projekty?
Hanna Chromińska: To jest bardzo dobre pytanie, ponieważ jest tendencyjne.
Mimo kilkunastu lat pracy w zawodzie pilota wycieczek nie udało mi się odkryć sensu takich wyjazdów. Argument "dzieci to lubią" jest całkowicie nietrafiony. Dzieci przeważnie lubią także chipsy i colę, a nie lubią sprawdzianów i testów. Czy pozwalamy im bez ograniczeń żywić się ulubionymi produktami i zwalniamy z lekcji na każde żądanie?
Odpowiednio zaprojektowane i zrealizowane wycieczki szkolne - jednodniowe lub dłuższe - są wspaniałym uzupełnieniem materiału zawartego w podstawie programowej (tak się to teraz nazywa). Przy tym upieram się, że wycieczki są przede wszystkim pomocą naukową dla leniwych. Łatwiej przyswoić sobie cechy gotyku czy baroku oglądając konkretny obiekt, niż uczyć się tego z podręcznika. Podobnie z nauką geografii, historii, przyrody...Dobrze pomyślana wycieczka pozwala przyswajać wiedzę interdyscyplinarną w sposób niemal niezauważalny, bez wysiłku, a przy okazji uczy kojarzenia faktów i porządkuje wiadomości.
Problem w tym, że taki wyjazd powinien zaprojektować i poprowadzić ktoś, kto się na tym zna i ma uprawnienia do takich działań. To oznacza, że w kosztorysie wycieczki pojawia się pozycja "opłata dla pilota i przewodnika". I zaczynają się "oszczędności". Potrzebny nam pilot i przewodnik? Nie, jakoś sobie poradzimy! Bilety wstępu do muzeów i teatrów są drogie - rezygnujemy! Po takich cięciach na koszt wycieczki składa się transport, może bilet do kina, czasami kręgle ( nie licząc tego, co młodzież wyda w sklepach i przeszaleje w McDonald`s). Jest tanio, ale jaki to ma sens? Żadnego!!! Korzyści intelektualnej - zero. Pieniądze, które rodzice zapłacili za wyjazd - zmarnowane. A podobno czasy są ciężkie, wszyscy mamy problemy z kasą i program edukacji jest coraz ambitniejszy.
Taka kombinacja wygodnictwa i pozornych oszczędności (realizowana wspólnym wysiłkiem rodziców i szkół) na krótką metę poprawia młodzieży nastrój, a szkołom statystykę wyjazdów. Jeżeli taki był cel, to wszystko w porządku. Jeżeli chodziło o coś innego, to może pora zacząć uczyć przemyślanych działań uczniów (i rodziców), a przy okazji rozsądniej inwestować w edukację.
Żeby nie było niedomówień - nie twierdzę, że wizyty w centrach handlowych są złe czy naganne, to po prostu pewien sposób spędzania czasu, nieszkodliwy (zazwyczaj), ale nie wymagający wysiłku intelektualnego. I z pewnością nie jest zadaniem szkół organizowanie tego typu rozrywki. Tylko kto się tym przejmuje?
Temat zaczął się od pytania tendencyjnego, skończył się pytaniem retorycznym, czyli prawdopodobnie nic się nie zmieni - ale przynajmniej problem został zasygnalizowany.
Jeśli nie do centrum handlowego, kina i McDonald's - to gdzie?
Moją własną prywatną pasją są podziemne trasy turystyczne wszystkich rodzajów, (naturalne, powstałe w dawnych kopalniach i całkowicie wybudowane przez ludzi), im dziwniejsze, tym lepiej.
Z podziemnych budowli najbardziej lubię Międzyrzecki Rejon Umocniony (lubuskie, odległość ok. 450 km). Wybudowane przez Niemców umocnienia są obecnie jedną z największych w Europie sypialnią nietoperzy. Można je zwiedzić w ciągu 4 godzin, dla prawdziwych twardzieli przewidziano trasy kilkunastogodzinne. W wielopoziomowych podziemnych tunelach mogą się swobodnie minąć dwie ciężarówki, a w malutkim muzeum nietoperzy największym zainteresowaniem cieszy się autentyczny żywy nietoperz-wampir.
Kopalnia, do której najchętniej zaglądam to Chełmskie Podziemia Kredowe (Lubelszczyzna, odległość ok. 250 km) To jedyny taki obiekt w Europie (podziemnych tras w kopalniach soli mamy w Polsce 2), posiada własnego ducha imieniem Bieluch, który często ukazuje się turystom.
Moja ulubiona ciekawostka geologiczna to grota w Mechowie koło Pucka (Kaszuby, odległość ok. 450 km). Malutka grota (właściwie grotka) o długości ok. 30 m jest jedyną taka trasą na północy Polski. Pokonuje się ja w półprzysiadzie i powoli, bo jest niska, wąska i kręta. Pogłaskanie jednej z kolumn (zwanej "niedźwiadek") podobno gwarantuje spełnienie jednego życzenia.
To tylko próbka tego, co oferują polskie podziemia. Podziemnych tras stale przybywa, a są jeszcze przepiękne jaskinie lodowe na Słowacji i całe mnóstwo innych podobnych atrakcji.
CDN
Na zdjęciu pt. "Z życia pilota wycieczek" - Hanna Chromińska
Jeśli ktoś chciałby się czegoś więcej dowiedzieć o podziemnych trasach turystycznych (albo czymkolwiek innym), to może pisać na maila
[email protected]
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.