OPI: Widzowie byli zachwyceni waszym występem. A jak wam się podobała publiczność ostrowska?
Magdalena Stużyńska: Bardzo serdeczna i bardzo spontaniczna. Bardzo nam się podobała.
Robert Górski: Nie widziałem wszystkich, bo mi światło świeciło w oczy, ale słyszałem po reakcjach, że fajna była publiczność. Łapała żarty, śmiała się tam, gdzie myśmy proponowali, żeby się śmiali. Wszystko rozumieli, bawili się dobrze. My też się dobrze bawiliśmy, bo to jedno drugie napędza.
OPI: Głośny aplauz pomaga w graniu czy raczej rozprasza?
RG: Zdecydowanie pomaga, bo jest to nasza natychmiastowa ocena występu, więc dodaje nam siły i rozwija skrzydła.
MS: Tak jest (śmiech)
OPI: Od niedawna występujecie z nowym programem "Pogoda na suma". Skąd taki tytuł?
RG: Przepraszam Magdo, że jeszcze raz ja...
MS: Tak, tak. Jak najbardziej.
RG: Ostatnia piosenka nosi taki tytuł. Jest to szlagwort zawarty w refrenie. Są to słowa, które wypowiedział pacjent szpitala psychiatrycznego patrząc na zakratowany świat za oknem kiedy była piękna pogoda i stwierdził, że to idealna pogoda na suma i co on tam robi. I tak właśnie patrzymy sobie na świat przez zakratowane okno i myślimy, że gdzie indziej jest piękniej.
OPI: Zdarzają się podczas występu przeróżne wpadki. Czasem można zapomnieć tekstu, czasem wybucha się niezaplanowanym śmiechem. Opowiecie coś z waszej historii?
RG: Magda, oddaję ci mikrofon.
MS: Czasem zdarza się tak, że nasz lider Robert, pod wpływem chwili, doznaje natchnienia i improwizuje. Zawsze to są błyskotliwe żarty i mocne i wtedy rzeczywiście ciężko nam się opanować. Trudno jednak przytaczać jakieś konkretne rzeczy, ktoś musiałby znać konkretny skecz czy tekst.
RG: Dzisiaj tak było. Rozśmieszyliśmy się jednym zdaniem. Może ono nie było śmieszne dla widowni, ale jak my powtarzamy skecze ileś razy, to wystarczy zmienić jedno słowo czy artykulację i nawzajem się rozbawiamy. To takie wewnętrzne żarty, które służą zniesieniu rutyny.
OPI: A widzowie? Co ich najbardziej bawi, które skecze są ich ulubionymi?
MS: Ziółko!
RG: Ten skecz o panu Ziółko, który ilustruje muzyką prawdziwą audycję cieszy się niezmierną sympatią od paru lat. Łatwo poznać, który skecz zespół uznaje za swój przebój, bo zazwyczaj umieszcza go na koniec programu albo na bis. To oznacza, że jest sprawdzony i reakcje są pewne.
OPI: I tą odpowiedzią załatwiłeś mi dwa kolejne pytania. Dziękuję bardzo.
RG: Ojej, ale mi przykro. (śmiech)
OPI: Magdo, w Kabarecie Moralnego Niepokoju jesteś od niedawna. Jak się współpracuje?
RG: To może ja odpowiem.
MS: Proszę (śmiech)
RG: Nie mogę wejść w twoją skórę, chociaż chciałbym.
MS: Muszę się zastanowić...
MS: Fantastycznie
RS: Zastanawiasz się nad słowem fantastycznie? Co za bzdura!
MS: Fantastycznie, ekstatycznie, frenetycznie... monumentalnie. Wojtek szukał ostatnio takiego słowa, które mogłoby oddać stan najwyższej radości, euforii, zadowolenia. Musiałabym poszukać takiego wyrazu. Długo się nad tym zastanawiałam. A poważnie mówiąc, to myśmy się na początku umawiali na krótszy czas, na chwilę właściwie. Chwila się nam przedłużyła. Świadczy to o tym, że jest nam dobrze ze sobą.
RS: I o tym, że kurs franka ciągle jest wysoki.
OPI: Panie premierze, niespełna dwa miesiące temu ukazała się pana książka "Jak zostałem premierem - rozmowy pełne moralnego niepokoju". Trudniej być kabareciarzem, autorem skeczy czy pisać książki?
RG: Dużo trudniej być autorem skeczy. W książce można pleść to, co człowiekowi ślina na język przyniesie. Tym bardziej, że ta książka ma formę wywiadu i tylko odpowiadałem na pytania, które mi zadawano, więc nie było to trudne i nie był to jakiś wielki wysiłek. Co więcej, nie musiałem tego później spisywać w komputerze, a tego najbardziej nie lubię. To jest najcięższa część pracy artysty mojego pokroju. Do tej pory nie nauczyłem się tego robić bez błędów. A poprawianie błędów bardzo mnie irytuje. Ale, mimo wszystko, ten zawód ma więcej plusów niż minusów.
W przypadku książki, jedyną reakcją jest zdanie znajomych albo wysokość sprzedaży. Chociaż to akurat, to może być oznaką popularności pisarza niż wartości literackiej. Na scenie mamy bezpośrednią ocenę naszej wartości artystycznej i tu się nie da oszukać.
OPI: Dlaczego tę książkę warto przeczytać?
RG: Ponieważ jest napisana dużymi literami, nie ma błędów ortograficznych, są zdjęcia i ilustracje Przemka Borkowskiego, mojego kolegi z Kabaretu, jest tam też parę zabawnych anegdot. Jeszcze może jedno, większość książek, sztuk, filmów zadaje tylko pytania, to moja książka udziela wyłącznie odpowiedzi.
OPI: Jeśli ktoś nie był na dzisiejszym występie, to gdzie was można będzie teraz obejrzeć?
RG: Niech sobie przypomnę...
MS: W Jaśle, w Krośnie...
RG: Nie, w Krośnie nie, w Sanoku.
MS: W Karpaczu...
RG: I w Gwadelupie!
MS: I w Londynie!
OPI: Proszę o autografy dla czytelników Ostrowskiego Portalu Internetowego. Proszę, tu jest marker.
RG: Nie dziękuję, używamy wyłącznie własnych markerów. Boimy się trucizny.
OPI: Dziękuję za autografy i rozmowę.
W czasie wywiadu
Autografy członków Kabaretu Moralnego Niepokoju z dedykacją dla czytelników Ostrowskiego Portalu Internetowego
Publiczność dopisała
Ostrowski występ Kabaretu
Spotkanie z fanami
Zdjęcia Beata Kowalewska
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.