Kalkulacja i kumulacja
Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", do urn Polacy mieliby udać się nie jesienią 2023 roku, ale wiosną 2024 roku. W nieoficjalnych rozmowach wskazywane są dwie przyczyny. PiS chciałoby uniknąć kumulacji wyborczej, bo na jesień 2023 roku zaplanowano także wybory parlamentarne. Politycy partii rządzącej obawiają się, że podwójne głosowanie (między wyborami byłby miesiąc odstępu) może być dla Polaków dezorientujące i mogliby mylić kandydatów. Ma to także być ruch w strategii politycznej. PiS liczy na to, że w pierwszych wyborach (parlamentarnych) może uzyskać dobry wynik, a to z kolei ma szansę przełożyć się na późniejsze głosowanie (samorządowe).
Obecnie największymi miastami rządzą osoby krytyczne wobec władzy parlamentarnej, a najbardziej znaczącym ośrodkiem, na którego czele stoi polityk PiS-u, jest 50-tysięczny Chełm w województwie lubelskim.
Jak zaznacza dziennik, Krajowe Biuro Wyborcze na zmianę terminów patrzy przychylnie. Dwa głosowania, przeprowadzone w niemal tym samym czasie, to wielka operacja logistyczna wymagająca powoływania licznych komisji czy szkoleń urzędników. "Nie wspominając o wyborcach, którzy byliby narażeni na szum informacyjny wynikający z prowadzonych równolegle kampanii wyborczych" - komentuje Magdalena Pietrzak, szefowa KBW.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.