Na co dzień konkurujące ze sobą o uwagę czytelników redakcje "Gazety Wyborczej", "Onetu" i "Radia ZET" postanowiły połączyć siły, aby prześledzić drogę premiera Mateusza Morawieckiego do miejsca, które zajmuje obecnie w polskiej polityce. Chodzi o siatkę osób związanych ze Zjednoczoną Prawicą, której alianse z państwowymi spółkami mają być nieprzypadkowe. Swoją rolę w opisywanym raporcie odegrali też wicepremier Jacek Sasin, poseł Joachim Brudziński i szef MON Mariusz Błaszczak.
"Ponad 50 dziennikarzy przez ponad cztery miesiące badało ponad tysiąc spółek. To pierwsza tak duża współpraca śledcza polskich mediów. Razem pokazujemy ogromną skalę korupcji politycznej, do której obecna władza wykorzystuje państwowy majątek. Potwierdziliśmy do tej pory, że przynajmniej 900 z nich ma związki z politykami Zjednoczonej Prawicy" - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".
Po nitce do kłębka
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że osoby zatrudnione w państwowych spółkach i firmach miały znaleźć się w nich w zamian za utrzymanie pozycji prezesa Rady Ministrów. Powiązania te dziennikarze nazwali "księstwami Zjednoczonej Prawicy". Z szeregu publikacji dowiadujemy się, że chodzi o stanowiska w takich spółkach jak: Grupa Lotos, PZU, LOT, PKP, PKP Intercity, PKN Orlen czy KGHM. Niektóre powiązania rzekomo pochodzą jeszcze z czasów, kiedy obecny premier zajmował wysokie stanowisko w Banku Zachodnim WBK.
"Wyborcza" opisuje, że Morawiecki porzucił karierę bankową, aby stanąć na czele rządu. Przez sześć kolejnych lat miał budować swoje środowisko i umacniać pozycję, właśnie poprzez tworzenie rzeczonych "księstw". "To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie grupa oddanych osób pracujących dla niego, a może przede wszystkim na niego" - ocenia dziennik.
Nie tylko Morawiecki
W opublikowanym wyniku śledztwa padają również nazwiska innych polityków. Dziennikarze uważają, że wicepremier Jacek Sasin oddelegował do zarządzanych przez siebie spółek blisko 40 osób. Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak rzekomo zapewnił posady 25 osobom. Z kolei posłowi Joachimowi Brudzińskiemu wdzięcznych może być niespełna 30 osób, które mają robić dzięki niemu karierę finansowaną z publicznych pieniędzy. Lojalność ma opłacać się również członkom Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry oraz politykom związanym z partią Jarosława Gowina. Po odejściu z rządu tego drugiego jego ludzie mają współpracować z PiS-em, aby utrzymać finansową sielankę.
Nad wszystkim czuwa rzekomo Jarosław Kaczyński. "To on decyduje, kto zostaje baronem z największą pulą posad do rozdania. W ten sposób prezes PiS-u utrzymuje trwałość Zjednoczonej Prawicy" - napisano w poniedziałkowym wydaniu "Gazety Wyborczej".
Źródło zdjęcia: Gov.pl
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.