Proszę opowiedzieć nam trochę o sobie. Kim jest Adrian Peterson?
Jestem przede wszystkim pasjonatem. Od dziecka moimi dwiema wielkimi pasjami są piłka nożna i języki obce, zwłaszcza język angielski. Pochodzę z okolic Ostrowi Mazowieckiej i tutaj chodziłem do szkoły średniej, ale bardzo wcześnie wyjechałem za granicę w pogoni za marzeniami związanymi z wielką piłką.
Padło na Londyn. Najpierw studia licencjackie na kierunku Sports Management (zarządzanie w sporcie) na londyńskiej uczelni London Metropolitan University i w międzyczasie pierwsze licencje trenerskie w słynnej The David Beckham Academy (Akademia Davida Beckhama) z ramienia The Football Association (Angielskiego Związku Piłki Nożnej). Dzięki kontaktom nawiązanym na kursach i szkoleniach mogłem zacząć zbierać pierwsze doświadczenia trenerskie w klubach i akademiach grassroots, prywatnych szkołach w Londynie oraz w obecnym zdobywcy Pucharu Ligi Mistrzów UEFA - Chelsea FC.
Piłka nożna to bardzo szeroki sport z wieloma specjalizacjami. Czy od początku wiedział Pan, że chce zostać trenerem?
Absolutnie nie. Wyjeżdżałem do Anglii z myślą o studiowaniu dziennikarstwa sportowego, ponieważ moim wielkim idolem był Mateusz Borek. Marzyłem wtedy o karierze komentatora sportowego, ale w życiu wszystko się zmienia i ewoluuje, więc my również, a z tym nasze plany, cele i marzenia. Doszedłem do wniosku, że jeśli nie miałem wystarczająco wielkiego talentu do grania na najwyższym poziomie to najbliżej graniu w piłkę jest właśnie trenerstwo, czyli pomaganie innym pasjonatom piłki nożnej, aby stawali się lepsi.
Od tamtej pory zacząłem skupiać się tylko na tym i wszystkie książki, licencje trenerskie, kursy, szkolenia, wizyty obserwacyjne, staże, które odbyłem, osoby, które dzięki temu poznałem, i miejsca, w których pracowałem, pomogły mi w osiągnięciu umiejętności i wiedzy, którą teraz chcę dzielić się z innymi.
A jakie były to miejsca i jak trafił Pan z powrotem do Polski?
Po epizodzie we wspomnianej Chelsea FC otrzymałem ofertę pracy na stanowisku dyrektora ds. szkolenia w piłce nożnej w prestiżowej prywatnej szkole w Londynie, do której wcześniej chodziło wielu znanych chłopców, między innymi aktor Daniel Radcliffe, znany z roli Harry'ego Pottera. Założyłem też wtedy własną firmę, organizowałem obozy piłkarskie i prowadziłem indywidualne treningi w Londynie.
Po dwóch latach pracy udało mi się też zdobyć licencję trenerską UEFA B jako najmłodszy trener na kursie. Był rok 2013 i zdecydowałem się wtedy na następny krok w karierze, aby spełnić marzenia o bliższym poczuciu atmosfery wielkiej piłki. Miało mi w tym pomóc rozpoczęcie jedynych w swoim rodzaju studiów magisterskich na świecie, tzw. Football Industries MBA, na University of Liverpool. Oprócz otrzymania jako czwarty Polak tego prestiżowego dyplomu otwierającego drzwi do pracy w profesjonalnych klubach piłkarskich studia te dały mi dużą wiedzę z dziedzin innych niż trenerstwo, takich jak: zarządzanie klubem, finanse, prawo, marketing czy socjologia w futbolu.
Jednak to dzięki nawiązywaniu kontaktów i nowo poznanym osobom podczas tego roku studiów udało mi się postawić kolejny krok na drabinie piłkarskiej. Był to wyjazd do Meksyku i rozpoczęcie pracy w klubie Santos Laguna w roli sekretarza ds. futbolu i stosunków międzynarodowych. Moja praca zakładała scouting, czyli wyszukiwanie zawodników do naszego pierwszego zespołu, analizę techniczną i taktyczną oraz nawiązywanie kontaktów i relacji z klubami z zagranicy. Już po 4 miesiącach od dołączenia do zespołu udało nam się zdobyć mistrzostwo Ligi MX, pokonując w finale zespół Queretaro w składzie ze słynnym Ronaldinho, a potem Superpuchar tego kraju. Dzięki tym sukcesom awansowaliśmy do Ligi Mistrzów strefy CONCACAF, w której w ćwierćfinałach ograliśmy między innymi słynny zespół LA Galaxy w składzie z takimi legendami jak: Steven Gerrard, Ashley Cole, Robbie Keane czy Nigel de Jong.
Brzmi imponująco, ale Meksyk może kojarzyć się jako kraj dość niebezpieczny i pełen przestępstw. Wspomniał Pan też o tym w swoim wywiadzie dla tygodnika Piłka Nożna, z 2015 roku (nr 32/2015). Czy to dlatego zdecydował się Pan wyjechać stamtąd i wrócić do Europy?
Meksyk zajmuje bardzo szczególne miejsce w moim sercu. Nie tylko dlatego, że to właśnie tam mogłem być częścią zespołu, który osiągnął tak duże sukcesy sportowe, ale przede wszystkim tamtejsi ludzie byli niesamowicie przyjaźni i traktowali mnie jak swojego. Wziąłem tam również ślub na stadionie klubu z moją ukochaną Aleksandrą. Mieszkało nam się tam bardzo dobrze, a w trakcie całego naszego pobytu najgorszym, co mi się przytrafiło jako cudzoziemcowi, było, kiedy pewien taksówkarz chciał mnie oszukać na 150 pesos (około 40 zł), ale już wtedy mówiłem dobrze po hiszpańsku i nie dałem się.
Niestety pogorszenie sytuacji ekonomicznej kraju, które pociągnęło za sobą spadek wartości meksykańskiego peso, oraz dystans ponad 24 h lotów, aby zobaczyć się z rodziną w Polsce, spowodowały, że po dwóch latach zaczęliśmy myśleć o zmianach. Padło po raz drugi na... Londyn. Otrzymałem ofertę pracy w firmie Transfer Room, specjalizującej się w branży transferów piłkarskich. Byłem odpowiedzialny za relacje z klubami z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Polski i miałem dzięki temu okazję do spotkań z trenerami, prezesami czy dyrektorami sportowymi wielkich klubów piłkarskich. Transfery piłkarzy to było zawsze coś, co mnie fascynowało, i to doświadczenie i kontakty były dla mnie bezcenne.
Czy to znaczy, że zaliczył Pan w tamtym czasie przerwę od pracy jako trener?
W Meksyku troszkę tak, ponieważ moje obowiązki zakładały bardziej pracę za biurkiem i podróże, ale kilka razy prowadziłem też zajęcia w szkółkach Santosu (po angielsku), co było tak naprawdę początkiem myślenia o połączeniu nauki języka obcego z piłką nożną. Stąd właśnie wziął się pomysł o metodzie Global Football. Po powrocie do Londynu moja praca polegała w dużej mierze na wyjazdach na spotkania z klubami z całej Europy, ale w weekendy dalej pracowałem w szkółkach piłkarskich (między innymi Solang & Hansen Football Academy), jak również kontynuowałem zajęcia indywidualne i w małych grupach z chłopcami i dziewczynkami do 16 roku życia, gdzie wprowadzałem też elementy nauki języka hiszpańskiego poprzez futbol. Pomysł o hybrydowej akademii piłkarsko-językowej krystalizował się coraz bardziej.
Ostatnim brytyjskim akcentem była dla mnie praca jako trener w znanym klubie (Tottenham Hotspur), ówczesnym finaliście Ligi Mistrzów UEFA. Moja praca w Akademii, centrach rozwoju piłkarskiego, obozach piłkarskich i tzw. Global Soccer Schools, została jednak przerwana przez pandemię COVID-19, co przyspieszyło tylko decyzję, aby po 15 latach wrócić do ojczyzny i być bliżej rodziny. W trakcie ostatnich 18 miesięcy od początku lockdownu spowodowanego pandemią miałem możliwość, aby dopracować metodę Global Football i zacząć działać na rynku lokalnym.
Czyli jest to autorska metoda stworzona przez Pana. Na czym ona polega?
Tak, oczywiście, ponieważ nie spotkałem się jeszcze z czymś podobnym. Global Football to innowacyjna metoda interaktywnych i specjalistycznych zajęć językowych i profesjonalnych treningów piłkarskich w jednym. Zajęcia prowadzone są po angielsku lub hiszpańsku w celu zainspirowania osób w każdym wieku i stworzenia odpowiedniego środowiska do polepszania swoich umiejętności piłkarskich i znajomości języków obcych. Metoda polega przede wszystkim na osłuchiwaniu się z językiem, tak jak uczą się mówić małe dzieci, które nie siedzą z zeszytem, przepisując formułki z tablicy, ale słuchają, zapamiętują i powtarzają.
Oczywiście wprowadziłem też elementy pisania, rysowania i kreatywności w zależności od wieku, jednak głównym filarem i metodą nauki jest interaktywna nauka ze słuchu, również wykorzystując do tego np. oglądanie skrótów piłkarskich z angielskim komentarzem i wyszukiwanie konkretnych słówek i zwrotów.
To bardzo interesujące i zdecydowanie innowacyjne podejście. Gdzie można Pana znaleźć?
Tak, to prawda. Jestem wielkim fanem nieszablonowego podejścia i szukania nowych rozwiązań. Moim zdaniem nauka hybrydowa 2-w-1, tzn. połączenie nauki z zabawą, grą lub aktywnością fizyczną to przyszłość. Jest na to bardzo duży potencjał, ponieważ jeśli można uczyć się języków obcych, grając w piłkę nożną, to można też uczyć się np. matematyki poprzez zabawę z klockami Lego lub historii poprzez zajęcia filmowo-teatralne.
Znaleźć można mnie na pewno na jednym z boisk piłkarskich na terenie Ostrowi Mazowieckiej. Można skontaktować się ze mną również poprzez moją stronę https://globalfootball.coach lub e-mailowo: [email protected].
Dziękujemy za fascynującą rozmowę i życzymy samych sukcesów
Również dziękuję uprzejmie i wzajemnie życzę całej redakcji i wszystkim czytelnikom wszystkiego dobrego.
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.