Na kilka miesięcy wiele branż sparaliżowano, a przedsiębiorcy nie mogli zarabiać. Część z nich zaczęła łamać przepisy. Otwierali swoje lokale. Na takie sytuacje była przygotowana policja i pracownicy sanepidu. Kontrolowali czynne miejsca, a ich właścicieli karano finansowo.
- Nie zrobiłem tego dla zabawy, ale dlatego, że miałem wybór: działać albo upaść i zwolnić wszystkich pracowników. Przestrzegaliśmy zasad sanitarnych. Były płyny do dezynfekcji i ostrzeżenia sanepidu. Lokal był otwarty dla chętnych, nikogo nie zmuszałem do przyjścia - tłumaczył na przykład Aleksander Figurski, właściciel restauracji w Słupsku. Została na niego nałożona kara w wysokości 65 tys. zł. Przedsiębiorca skierował sprawę do sądu. I wydaje się, że ma szansę ją wygrać. Tak jak inni.
Z tarczą
Przedsiębiorcy, którzy nie zgodzili się na kary, poszli do sądów. Teraz, co jakiś czas, napływają informacje o ich zwycięstwach. Bardzo głośna była sytuacja w Cieszynie, gdzie działa U Trzech Braci. To lokal, który znalazł się na celowniku służb sanitarnych. Restauracja została otwarta 8 stycznia i bardzo szybko posypały się kary - 30 tys. zł.
- Postaram się nie płacić, a potem poczekać na spokojnie na rozstrzygnięcie w sądzie. Natomiast zobaczymy, jak daleko sanepid posunie się w ściąganiu kary. Generalnie wierzyciel wskazuje, z czego komornik ma egzekwować. W tym wypadku ściąganiem należności zajmuje się komornik skarbowy, więc pytanie, czy zajmie konto, które będzie puste, czy też posunie się dalej - mówił w mediach restaurator Tomasz Kwiek.
Właśnie ogłosił sukces. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach uchylił decyzję sanepidu i nakazał zapłacenie przedsiębiorcy 4,5 tys. zł. To jednak nie jest koniec sprawy. Zgodnie z tym, o czym informowaliśmy wcześniej, w najbliższych dniach zostanie złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do Prokuratury Rejonowej w Cieszynie. Planujemy także złożyć pozwy cywilne - napisano na facebookowym profilu cieszyńskiej restauracji.
Kwiaciarnia górą
Udało się także wygrać lodowisku/kwiaciarni. Chodzi o obiekt w Szczecinie. Normalnie można tam jeździć na łyżwach, ale przez lockdown nie było to możliwe, dlatego właściciel lodowiska zamienił obiekt w kwiaciarnię. A ta według pandemicznych przepisów mogła funkcjonować. O sprawie było głośno w całej Polsce. Przyszedł też sanepid i na właściciela lodowiska nałożono dwie kary administracyjne - po 30 tys. zł każda. Tomasz Fornalski odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i wygrał.
- Tylko stan wyjątkowy może pozwalać na zawieszanie działalności gospodarczej, nie można tego robić za pomocą rozporządzenia. To jest najważniejsze uzasadnienie. Rząd rozporządzeniem nie może zabronić nam prowadzenia firmy - mówił po korzystnym dla siebie wyroku, który zapadł w październiku, i dodał: Będziemy wnioskować o konsekwencje wobec osób, które przeszkadzały nam w działalności. Mówię o inspektorach sanepidu, którzy mówili, że działamy nielegalnie i odstraszali ludzi, którzy odwiedzali nasze lodowisko. Wiele osób było zniechęcanych, ponieważ na miejscu była policja. Wyegzekwowano z naszego konta dwie kary administracyjne i odsetki, będziemy żądać zwrotu. Cały sezon letni nie mieliśmy środków na przygotowanie się do zimy.
Zwycięstwo na stoku
Z wygranej cieszy się także Piotr Rzetelski, właściciel Ośrodka Narciarskiego w Chrzanowie (województwo lubelskie). Zaprosił narciarzy na początku roku. Razem z nimi przyjechali policjanci i inspektorzy sanepidu. Skończyło się na 20 tys. zł kary i sprawie w sądzie. W połowie października Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie ocenił, że sanepid naruszył przepisy, bo np. nie wskazano konkretnych argumentów przemawiających za ukaraniem przedsiębiorcy.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.