- Niektóre firmy nie były w stanie zdążyć do rana, więc otwarcie sklepów opóźniło się. To oznacza dodatkowe straty w obrotach - powiedziała Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Takie koszty musiały ponieść wszystkie firmy. Wiele małych musiało zapłacić więcej. Choćby z tego powodu, że na stałe nie utrzymują one informatyków i musiały ich nagle zatrudnić. Tymczasem same obniżki często wynosiły kilka, kilkadziesiąt groszy. Co więcej, nikt nie ma wątpliwości, że ceny będą się zmieniały... w górę. Tymczasem kosztowało to wiele milionów złotych, które w tak trudnym okresie firmy mogły przeznaczyć na coś innego.
Ryszard Jaśkowski, prezes KZRSS Społem, w rozmowie z Rz powiedział: To pozorny ruch, a dla sklepów oznacza masę dodatkowej pracy, choćby przy wymianie etykiet. Różnice w cenach są minimalne, czasami kilka groszy na produkcie. Jak klienci mają to odczuć?
Tę opinię potwierdza w rozmowie pani Elżbieta, matka dwójki chłopców. - W ogóle nie zauważyłam jakiejś obniżki, bo po niej płacę tyle samo, ile płaciłam przed nią - nie kryje oburzenia. - Tyle było hałasu, każdy liczy na spore oszczędności w codziennych wypadkach, a wyszło jak zawsze: dużo hałasu o nic.
Źródło zdjęcia: iStock
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.