Drużyna Marka Łodygi powróciła do gry w pełnym składzie, co od razu widać było na parkiecie. Gra była bardziej zdecydowana, pewniejsza, a agresywność Sokoła dosłownie "pocięła" faworytów. Początek był obiecujący - prowadzenie 6:0 po dwóch trafieniach Michała Oleksego trójkami. Chwilę przed zakończeniem pierwszej kwarty na tablicy widniało 10:20, lecz do przerwy punktowali tylko gospodarze, co spowodowało, że Sokół minimalnie przegrywał 21:20.
Drugą część meczu podopieczni Marka Łodygi rozpoczęli skutecznie, zdobywając 11 punktów z rzędu i wychodząc na pięciopunktowe prowadzenie. Niestety, utrzymanie tej przewagi znowu nie wyszło i druga część pojedynku zakończyła się remisem, co ostatecznie dało wynik podobny jak w pierwszej kwarcie - symboliczne prowadzenie gospodarzy.
Po przerwie to gospodarze przejęli kontrolę nad grą, zaliczając serię 11 punktów i zyskując wyraźną przewagę. III kwarta zakończyła się wynikiem 68:52, co - trzeba zaznaczyć - stało się niechlubnym zwyczajem w ostatnich meczach.
Ostatnia część meczu zaczęła się z wyraźną przewagą gospodarzy 71:52, lecz "Sokoły" nie poddawały się. Ostrowianie zaczęli odrabiać straty, zdobywając kolejno 13 punktów, co zawęziło wynik do 71:65. Chwila ta była szansą na przejęcie prowadzenia, lecz niestety proste błędy, nietrafianie spod kosza lub gubienie piłki w kontrze, zabiła tę szansę.
Ostatecznie po zaciętym spotkaniu, mimo walecznej postawy, OKK Sokół przegrał z liderem wynikiem 76:69. Walka do ostatniej sekundy była imponująca i brakowało niewiele do niespodzianki. Brawa za determinację i walkę do końca.
Energa Basket Warszawa 76:69 Sokół Ostrów Mazowiecka
(21:20) (20:20) (27:12) (8:17)
Źródło zdjęcia: FIBA LiveStats
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.