A jednak grono słuchaczy wypełniło niemal całą salę (było trochę wolnych miejsc, ale niedużo). Najmłodszy słuchacz miał cztery lata, najstarszych nie śmiałam zapytać o wiek. Wszystkich serdecznie powitał prowadzący koncert Janusz Spaulenok, a potem przez dwie godziny dominowała muzyka.
Formuła koncertu była bardzo prosta - przez pierwszą godzinę występowali na przemian soliści i zespoły, druga należała do gwiazdy wieczoru. Rozpoczęła Weronika Rydzewska, potem grał i śpiewał zespół Kasyno, Michał Brzostek wystąpił przed grupą Trolejblus (we wzmocnionym składzie), Paweł Pakieła zagrał także solo, a debiutująca (i ciepło przyjęta) Marianna Tomala zakończyła część pierwszą.
Zgodnie z zapowiedzią wykonano różne standardy (na przemian spokojne i dynamiczne) - między innymi "Tears in Heaven" Erica Claptona , "Hit the Road Jack" Percy`ego Mayfielda (Ray Charles był jednym z wielu wykonawców tego utworu), było też coś w hołdzie B.B. Kingowi.
Gwiazdą wieczoru była grupa Hadler Quartet w składzie: Andrzej Hadler - trąbka, Miłosz Ignatowski - bas, Łukasz Wiatrzyk - gitara i Witold Chromiński - perkusja. Część muzyków ma osobiste związki z Ostrowią Maz., ale na co dzień grają w Warszawie. Ich sala prób znajduje się w podziemiach kościoła na Bemowie, więc informacja, że "zazwyczaj grają pod kościołem" nie jest tylko bezpodstawną złośliwością.
Co grają? Oczywiście jazz i jazzowe interpretacje znanych i mniej znanych utworów. Na przykład "Summertime" Georga Gershwina, "Serenade to a Cuckoo" z repertuaru zespołu Jethro Tull, coś z muzyki filmowej - "On Green Dolphin Street" z filmu "Bunt na Bounty" (nominowany do Oskara utwór polskiego kompozytora Bronisława Kapera). Grają wszystko, co stwarza okazje do improwizacji i popisowych solówek dla każdego z muzyków. Jak to w jazzie...
Do oceny koncertu najodpowiedniejsze wydaje mi się zdanie, które rzucił jeden z wychodzących słuchaczy "rozgrzewająca i konkretna muzyka, prawie jak bigos". Anonimowy recenzent (meloman-smakosz?) zniknął w mroku i nie ma szansy dowiedzieć się co dokładnie miał na myśli. Mam wrażenie, że należy tą ocenę potraktować jako pochwałę. Rozgrzewająca i konkretna muzyka może być skuteczną odtrutką na posępny i wietrzny koniec listopada.
Zdjęcia Hanna Chromińska
Komentarze
Komentarze publikowane pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii.